Z pewną dozą nieśmiałości (wziąwszy pod uwagę zeszłotygodniową awarię bloggera) prezentuję wam moje zajęcie weekendowe - właściwie to sobotnie tylko, niedziela nam minęła pod znakiem deszczu - ale to akurat dobrze, może się roślinki przyjmą :)
Drenaż kieszeni w ogrodniczym :D
Zdjęcie specjalnie dla Ani (Aploch) - kochana, są cisy fastigiata aurea !!!
Od początku (czyli od 3 lat) wiadomo było że te cisy tam będą - ale okazało się że ta odmiana - piękna, z przyrostami igieł w żółtym kolorze - jest trudna do kupienia. I co bardziej odrośnięte od ziemi okazy to kosztują majątek, a te na które mnie stać to kurdupelki po 10 cm. No i tak się przybierałam do tych cisów jak do jeża. A Ania co roku mi słusznie wytykała że jak bym je posadziła te 3 lata temu to już by miały ok. pół metra pewnie. No, ale w końcu są, malutkie to malutkie, ale za trzy lata będą większe :D
Posadziłam też ostrokrzew, a właściwie ostrokrzewy bo są dwa :)
Posadzona w zeszłym roku z malutkiej sadzonki która ledwie przetrwała podróż kurierem (zraziłam się wtedy do zakupów roślin na allegro) obiela jednak zakwitła :)
Świerk białobok też się "ruszył" z miejsca w tym roku :)
A tu nie mam pojęcia co :) Skleroza, zanik pamięci, demencja starcza - a może wszystko na raz :D Kto mi powie co to?:)
I moje dziecię w tym niewiadomocoto :)
Azalie mi zakwitły w doniczkach - mam nadzieję że przesadzenie do gruntu im krzywdy nie zrobiło.
I moje dziecię w tychże :)
A potem to już trudno było zrobić zdjęcie roślinom do których młody się nie pchał :)
Tu dopiero co posadzone jałowce:
I hortensje - w zeszłym roku pięknie kwitły, mam nadzieję że im majówkowy śnieg nie zaszkodził i w tym roku też się obsypią pięknie na biało - a jak będzie, to się zobaczy:
To nie wszystko co posadziliśmy w sobotę (mój monż dzielnie kopał dołki gdzie mu kazałam :D ) ale bateria siadła więc już wam oszczędzę dalszych widoków mojego marnego ogródka :D
Robótkowo bryndza, dziubię po kwadraciku Novą (już mam 40-ści!!! ) i prezentowy hardanger, i nie mogę się doczekać kiedy monż znajdzie chwilę na próbę reanimacji maszyny - mam nadzieję że to nastąpi szybciej niż później :)
Hardanger, krzyżyki, frywolitki, szydełko, stitching cards i wiele wiele innych.... z braku czasu i zamiłowania do robótek...
poniedziałek, 16 maja 2011
środa, 4 maja 2011
Wczorajsze "szycie"
Wczorajszy dzień był bossssski - żeby nie było, u mnie też śnieg jak i u was, wiśnię i hortensje prawdopodobnie trafił jasny szlag, no ale nie o tym miało być :D
Patrzcie co "prawie uszyłam" wczoraj :)
Nie patrzcie na niepoobcinane nitki - tak się spieszyłam żeby zrobić zdjęcie że o nich zapomniałam :)
Prawie uszyłam, bo całość nie jest wykonana samodzielnie.
Po raz pierwszy siedziałam przy maszynie (nieswojej, ale to szczegół już :)
Po raz pierwszy używałam maty, linijki do patchworków i noża rotacyjnego.
Po raz pierwszy zszyłam razem dwa kawałki materiału.
Po raz pierwszy prawie coś uszyłam.
A to wszystko dzięki Szpilce za co jestem jej przeogromnie wdzięczna :))
A teraz muszę wyciągnąć starą maszynę walizkową mojej mamy spod zwałów strychowych potrzebników* i spróbuję taką torbę uszyć sama. A potem może jakaś mała forma patchworkowa?? Już się nie mogę doczekać ;)
* strychowe potrzebniki, to w naszej domowej nomenklaturze rzeczy wszelakie które aczkolwiek niepotrzebne to nigdy nic nie wiadomo i zawsze się mogą przydać :D
Patrzcie co "prawie uszyłam" wczoraj :)
Nie patrzcie na niepoobcinane nitki - tak się spieszyłam żeby zrobić zdjęcie że o nich zapomniałam :)
Prawie uszyłam, bo całość nie jest wykonana samodzielnie.
Po raz pierwszy siedziałam przy maszynie (nieswojej, ale to szczegół już :)
Po raz pierwszy używałam maty, linijki do patchworków i noża rotacyjnego.
Po raz pierwszy zszyłam razem dwa kawałki materiału.
Po raz pierwszy prawie coś uszyłam.
A to wszystko dzięki Szpilce za co jestem jej przeogromnie wdzięczna :))
A teraz muszę wyciągnąć starą maszynę walizkową mojej mamy spod zwałów strychowych potrzebników* i spróbuję taką torbę uszyć sama. A potem może jakaś mała forma patchworkowa?? Już się nie mogę doczekać ;)
* strychowe potrzebniki, to w naszej domowej nomenklaturze rzeczy wszelakie które aczkolwiek niepotrzebne to nigdy nic nie wiadomo i zawsze się mogą przydać :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)